Na początku grudnia 2023 polecieliśmy z Wikingiem na weekend do Norwegii. Były to okolice jeziora Maridalsvannet, które było zamarznięte. Był to survivalowy wyjazd “Szlendiego” z kanału Partyzanci Lubelszczyzny. Paweł Szlendak jest twórcą i prowadzącym program w telewizji Polsat: “Przetrwaj i Wygraj”. Od lat zajmując się tematyką survivalu, bushcraftu i przetrwania w trudnych warunkach robi w Polsce szkolenia z tego zakresu oraz prowadzi wykłady odnośnie przygotowań do tzw. blackout’u, czyli radzenia sobie w sytuacji, gdyby zabrakło nam jedzenia, prądu, wody, gazu i stracilibyśmy dach nad głową.
Nie był to na pewno wyjazd dla początkujących. Warunki nie były sprzyjające, co przyznał nawet Szlendi. Trafiliśmy na śnieg i siarczysty mróz, który szczypał w skórę, uniemożliwiał wiele czynności np. zrobienie pułapek z leszczyny oraz zamroził nam na kamień korę drzew i ich korzenie. Palców u stóp się nie czuło, ale wiedzieliśmy na co się piszemy i nie narzekaliśmy.
Mieliśmy zajęcia z pozyskania rozpałki z brzozy i świerku oraz rozpalenia ogniska w trudnych warunkach. Poznaliśmy różne rodzaje ognisk: długie, szwedzkie, rakietowe (tzw. fińskie), typu piramida, tipi, Dakota, Nodia (tzw. syberyjskie). Było o metodach przenoszenia ognia, zrobienia świec i pochodni, pozyskania wody, odpędzania komarów w lesie za pomocą hubiaka oraz o różnej szacie roślinnej.
Zdjęcia z tego wyjazdu znajdziecie na naszej grupie Podróże Małe i Duże.
Po przejściu kilku kilometrów po zamarazniętej ziemi i strumykach, rozpaleniu kilku ognisk, zjedzeniu czegoś i wypiciu gorącej kawy ruszyliśmy do obozu, ponieważ Słońce miało się ku zachodowi. Nazbieraliśmy i porąbaliśmy dużo drewna na opał.
W naszym obozie było już postawione tipi z plandeki i zawierało mały piecyk. Zjedliśmy sarninę, wypiliśmy bimber oraz rozmawialiśmy m.in. o życiu w Norwegii.
Spaliśmy w lesie w temperaturze -15 stopni Celsjusza. Co prawda nocowaliśmy w tipi z piecykiem, ale w po 1:00 w nocy rura od niego się zatkała wpuszczając cały dym do środka. Aby się nie zaczadzić musieliśmy zgasić ognień i część uczestników zmieniła miejscówkę, a część (w tym ja) została w tipi. Resztę nocy spaliśmy bez ognia, z otwartą plandeką, czyli w temperaturze panującej na zewnątrz. Uratowało mnie to, że kilka dni wcześnij kupiłem nowy, zimowy śpiwór oraz, że w Oslo w sklepie Biltema kupiłem matę turystyczną, która lepiej izolowała od podłoża niż karimata.
Na drugi dzień sprawdziliśmy czy wszyscy przeżyli, nazbieraliśmy drewna, rozpaliśmy ognień, wyczyściliśmy z sadzy komin nad naszym tipi oraz zjedliśmy śniadanie. W namiocie mieliśmy praktyczne zajęcia medyczne prowadzone przez pułkownika Dariusza P. oraz zajęcia z topografii, kartografii i nawigacji prowadzone z kompasami przez Szlendiego.
Cały wyjazd minął bardzo szybko i żałowaliśmy, że musimy już wracać.
Jesteśmy umówieni na kolejne szkolenie w Norwegii w kwietniu 2024.
Wyjazd ten w swojej prostocie, surowości i po rozmowach z innymi uczestnikami przypomniał mi o jednej bardzo ważnej rzeczy – to co umiesz i masz w głowie, tego nikt nie jest ci w stanie odebrać.
Dzisiejsze młode pokolenie używa smartfona zamiast spytać kogoś innego lub samemu sprawdzić i się nauczyć. Nie ma nawet pojęcia jak rozpalić ogień, jakiego drewna użyć, jakie dźwięki wydaje las w nocy, jak zrobić schronienie czy uzdatnić wodę do picia, więc nie mieliby szans przetrwać w takich warunkach.
Szkolenia tego typu, jak również idea bushcraftu i bycie preppersem na wypadek odcięcia od dóbr cywilizacyjnych w czasach wojny w Europie na pewno będzie w przyszłości zyskiwać na popularności. I dobrze, może mężczyźni znów będą zachowywać się jak prawdziwi mężczyźni.
Dodaj komentarz